Jako że leciałem liniami tureckimi, i mój stop w Stambule wynosił więcej niż 6 godzin, miałem prawo skorzystać z darmowego zwiedzania miasta. Opcji jest kilka, rozłożone w czasie w ciągu dnia, i różnią się programem zwiedzania. Po przylocie, udaję się do emigration i wychodzę do głównej hali lotniska. Jestem w Stambule. Widząc biuro, z reklamami Turkish Airlines, i dopiskami city tour, kieruję się do nich. Jako że przyleciałem w środku nocy, zaspany Ahmet oferuje mi program zwiedzania, dodatkowo płatny jakieś horrendalne kwoty. Już wtedy powinno mnie to zastanowić, no ale może zmęczenie i późna pora, zmyliła moją czujność. Po tym jak odmówiłem wszystkich dodatkowych super atrakcji, Ahmet mówi "przyjdź o 7:30. Po głębokim śnie, porannej toalecie, udaję się z powrotem do ichniego biura. Podobna akcja, wciskanie super pakietów, teraz już za jeszcze większe pieniądze, coś około 200 euro! Już zdenerwowany warknąłem że starczy tego, na co usłyszałem, "ok, to idź do biura Turkish airlines", i pokazuje mi na drugi koniec hali. Okazało się, że owo biuro, to nie było przedstawicielstwo linii lotniczych, a zwykłe biuro podróży, udające oficjalne. Po odstaniu swojego w kolejce, słyszę że się spóźniłem, bo trzeba być u nich 30 min przed czasem, które straciłem w biurze alibaba. Nie będę dalej opisywał co się dalej działo, a działo się dużo, od krzyków, awantur, a nawet grożeniu mi bliżej nieokreślonymi smutnymi panami. Suma sumarum, pozostało mi zwiedzać Istambuł na własną rękę. Z nowego lotniska do miasta, można dostać się na kilka sposobów, jak wybieram autobus podmiejski za kilka lir. Do centrum, a własciwie stacji metra i dworca autobusowego Sisli, jedzie się lekko ponad godzinę, warto wziąć to pod uwagę, planując zwiedzanie. Od razu ruszam do pobliskiego centrum handlowego po kartę sim z internetem, bez tego ani rusz (tak, tak, kiedyś latało się tylko z mapami, i było dobrze, obecne czasy nas rozleniwiły :) . Jako punkty warte odwiedzenia w tym krótkim zwiedzaniu, obieram Galata Tower, Obelisk Teodozjusza, Błękitny mecze, i oczywiscie nie mogło zabraknąć w tym programie, Hagia Sophia. Podotarciu do historycznego centrum, zaczynam od Galata Tower. Kolejka do odstania spora, zeszło około półtorej godziny zanim udało mi się wejść do środka. Windą do góry, i już mogę podziwiać panoramę Istambułu i widok na Bosfor. Sama wieża, została zbudowana przez Genueńczyków w 1384 roku. Od XVIII wieku, była używana przez Turków, jako punkt obserwacyjny, co przyczyniło się do jej zniszczenia, min pożary. Została zrekonstruowana w latach 60 tych XX wieku, i udostępniana do zwiedzania. Dalej udaję się na szybkie śniadanie, być w Stambule i nie zjeść menemen popijając turecką herbatą, to się nie da :) Po dotarciu tramwajem w okolice dawnego hipodromu w Stambule, mijam kolejno obelisk Teodozjusza, który jest jedynym zachowanym zabytkiem z czasów świetnośći hipodromu, Wężową Kolumnę, pochodzącą ze świątyni Apollona w Delfach, a także fontannę, którą Cesarz Wilhelm II podarował Osmanom. Budowa samego hipodromu, rozpoczęła się w 203 roku, i mógł pomieścić nawet 100 tyś widzów. Jego upadek, rozpoczął się, wraz z wizytą krzyżowców, w 1204 roku, a dopełnił się wraz z podbiciem Konstantynopola przez Osmanów. Do końca zniknął w czasie budowy pobliskiego Błękitnego Meczetu, a jego resztki użyto przy budowie... Na koniec gwóźdź programu, czyli Hagia Sophia, czyli Kościół Mądrości Bożej. To tutaj, odbywały się koronacje cesarzy, największe ceremonie. Na długo w pamięci pozostaje ogrom wnętrza, zdobienia i freski. Nic dziwnego, że według podania, Mehmet II Zdobywca, ponoć po zdobyciu Konstantynopola, długo sam przebywał w środku, i zabronił sobie przeszkadzać. Co ciekawe, Turcy podeszli do świątyni ze sporym szacunkiem, pozostawiono freski i mozaiki, które zostały zasłonięte przez poszczególnych sułtanów, żeby uchronić je przed radykalnymi muzułmanami. W 1934 roku, na polecenie Ataturka, meczet został zamieniony na muzeum, i przestały być wygłaszane kazania. Jak ostatnie wydarzenia pokazały, nie na zawsze, a dzięki małemu psychopacie, który uwierzył że jest spadkobiercą wielkich sułtanów, można mieć obawy jak historia się dalej potoczy. Po wyjściu z Hagia Sophia, miałem w planach zwiedzić jeszcze Błękitny Meczet, ale postanawiam wracać na lotnisko, reszta Istambułu musi poczekać :) Podsumowując, Istambuł jest ogromnie ciekawym miastem, gdzie budowle z czasów Konstantynopola i Cesarstwa Bizantyjskiego, przeplatają się z nowoczesnością, i zasługuje z pewnością na kilkudniowy pobyt i dogłębne zwiedzanie.