Jadąc do Bośni z Dubrovnika, obieramy trasę prowadzącą przez góry. Na przejściu tradycyjnie pytanie o testy czy sczepienia na wariata, tu jednak sprawdzili dosyć dokładnie. Ruszamy do pierwszego przystanku, wodospady Kravica. Tam zaopatrujemy się w lokalne nalewki, sprzedawane przez lokalnego chłopaka, który opanował sporo słów w naszej mowie, niby standard,ale rozbawiło nas powiedzenie do mojej żony "Kaśka, prawdziwa polska dziewczyna" z pokazaniem wiadomej części ciała :D Następny przystanek to Medjugorie, jakoś ogromnie wierzący nie jestem, ale uznałem, że miejsce trzeba zobaczyć Po drodze przygoda z lokalną policją, która zatrzymała nas, pod pretekstem przekroczenia przeze mnie gdzieś tam prędkości. Mentalność naszej policji 20 kilka lat temu, chodziło im oczywiście o "datek na śniadanie" Koniec końców, udało nam się pojechać dalej bez mandatu. Medjugorie bez fajerwerków, wszedłem gdzie miałem wejść, i ruszyliśmy dalej do Mostaru.
Mostar to osobna historia, miasto spodobało nam się od razu. Głównym punktem turystów, jest oczywiście Stary Most, łączący dwie podzielone części miasta, bośniacką i chorwacką Do lat 80 tych, żyli tu bezkonfliktowo przedstawiciele różnych nacji, Bośniacy, Chorwaci, Serbowie i kilka innych narodowości. W maju 1992 roku, rozpętały się bratobójcze walki Bośniaków i Chorwatów przeciwko Serbom. Rok później, wybuchły walki między Chorwatami a Bośniakami. Zawieszenie broni podpisano w lutym 1994 roku, i od tego czasu miasto pozostaje podzielone na dwie części, bośniacką (muzułmańską), i chorwacką. W okolicach mostu, skupiło się sporo restauracji, serwujących wyśmienite lokalne jedzenie (polecam zwłaszcza jagnięcinę), i wyborną bośniacką kawę :)
Z Mostaru, wyskoczyliśmy na małą wycieczkę do pięknie położonego dawnego klasztoru derwiszów, w Blagaju. Miejsce dla mnie o tyle ciekawe, że można tam nurkować w jaskini, z której wypływa rzeka. Kiedyś na pewno tam wrócę :)