Z naszej wyprawy Indie- Nepal, pozostały już dwa ostatnie dni w Kathmandu. Zaczynamy od stupy buddyjskiej Bodnath. Dostajemy się tam z naszego hotelu na Thamelu taksówką. Po przejechaniu dramtycznie złymi drogami (ale juz się do tego przyzwyczailismy), wysiadamy przy samej stupie (wejscie jest prosto z ulicy), płacimy wstęp i wchodzimy. Stupa robi wrażenie. Turystów jakby mało (może my tak trafilismy), za to ogromna masa Tybetańczyków, ogromna ich ilosc mieszka w okolicach stupy, i mnichów buddyjskich. Sama stupa Bodnath, jest dla tybetańskich buddystów, najswiętszym miejscem poza Tybetem. W jej wnętrzu znajdują się podobno szczątki Buddy Kaśjapy. W murku otaczającym stupę znajduje się mnóstwo młynków modlitewnych, a po wejsciu do srodka stupę okrążamy tarasami. Spędzamy tam większą częsć dnia, kończąc pobyt tam w tarasowej knajpce, delektując się tybetańską herbatą.
Drugi dzień znowu spędzamy osobno, ja decyduję się na zwiedzanie pałacu ostatnich królów Nepalu, gdzie wydarzyła się w 2001 roku masakra rodziny królewskiej, podczas której zginął rządzący ówczesnie król Birendra, co z kolei doprowadziło posrednio do obalenia monarchii w Nepalu. Wewnątrz pałacu, jest kategoryczny zakaz robienia zdjęć, aparaty fotograficzne, plecaki itp, trzeba zostawiać przy bramie. W pałacu znajdują miejsce wystawy rzeczy osobistych Birendry i jego rodziny, pokoje pałacowe, konferencyjne jadalnie itp. Samo miejsce gdzie miała miejsce masakra z 2001 roku, jest praktycznie zrównane z ziemią, pozostały szczątki fundamentów. Reszta dnia to kolacja w Pizzy Hut (nazwijmy to kolacją, w dalszym ciągu mój organizm nie chce przyjmować jedzenia), i włóczeniu się na Thamelu, ostatnie zakupy itp.
Podsumowując pobyt w Nepalu. Nepalczyków znałem już trochę, z racji tego że pracowałem z nimi parę lat w Dubaju. Ludzie skromni, sumienni, słowni i uczciwi. W Kathmandu nie spotkałem się z nachalnoscią i próbami oskubania mnie na każdym kroku, tak jak to miało miejsce w Indiach. Hindusi są cwaniakami i kombinatorami, i szukają wszelkiego sposobu żeby oskubać białasa z ostatniej rupii. W Nepalu tego nie doswiadczyłem. Jedyne co martwi, to wszechobecnosc symbolów reżimu komunistycznego i wiara ludzi w to, że ten system czyni wszystkich równymi, i zapewni im dobrobyt. W miejscach gdzie jest bieda, i system kastowy (Indie), bełkot czerwonych trafia na podatny grunt. Z Kathmandu wylatujemy bez przygód do Delhi, gdzie w zasadzie zaliczamy tylko transfer na lotnisku.