Czas pobytu w Mumbaju dobiegł końca. Chociaż naprawdę polubiłem to miasto, 2-3 dni w zupełności wystarczą, żeby zobaczyć to co godne uwagi. Podsumowania. Slumsy jak stały tak stoją, ludzie jak spali na ulicach całymi rodzinami tak śpią, i to się już pewnie nie zmieni. Będąc w Mumbaju już po raz trzeci, zauważyłem że podchodzę do tego i odbieram to zupełnie inaczej niż na początku. Jako znak czasów ciekawostka, wracając do hotelu, mijając ludzi śpiących na ulicy, zauważyłem kobietę z całą rodziną, dzieci spały a ona w najlepsze grała w Candy Crusch na smartfonie :) Taki to postęp dotyka Mumbajską ulicę :) Przejazd na lotnisko, tu po raz kolejny coś innego, pomimo kontroli znacznie bardziej restrykcyjnych niż u nas w Europie (np nie do pomyślenia jest w Indiach, żeby osoba nie podróżująca, weszła do budynku lotniska), swobodnie można wnieść przez odprawę swoje napoje, butelki i tym podobne. Wnioswk z tego prosty, u nas lotniska zwyczajnie kroją ludzi na kupowania napojów za ceny o 200-300 % wyższe niż normalnie, tłumacząc się względami bezpieczeństwa. Po przylocie na Goa czekam godzinę na taksówkę którą miałem zorganizowaną przez resort w którym mam wynajęty domek, niestety nie doczekałem się więc biorę zwykłą. Koszt 1700 rupii przejazd zajmuje dobre półtorej godziny. Na miejscu zastaję raj :) Wynająłem domek przy Agonda Beach, jako że jest już po sezonie turystów jak na lekarstwo, lepiej nie trzeba. Z domku schodzę bezpośrednio na plażę, raj :)