Po przyjeździe do Cochin, dalszy tydzień wypoczynku. Fort Cochin znam już chyba na pamięć, więc tradycyjnie odwiedzam kościół św. Franciszka, Dutch Palace, który w zasadzie został wybudowany przez Portuglaczyków w 1555 roku, a w latach późniejszych przejęty przez Holendrów w okresie ich dominacji w regionie. No ale nazwa utarła się taka jaka obowiązuje do dzisiaj. W środku znajdują się niesamowite murale przedstawiające różne sceny z Ramayany, lektyki które były używane przez radżów Cochin, i historie dynastii rządzącej, aż do dnia dzisiejszego. Przy okazji łapię trochę ochłody w synagodze żydowskiej Paradesi, spotykając po raz kolejny "strażniczkę" synagogi, jak ją określiła w swojej książce "Ostatni żydzi Kerali" Edna Fernandez, synagogalnym cerberem. Pierwsze spotkanie z ową panią, miałem podczas mojego pierwszego pobytu w Kerali, w 2005 roku, kiedy zakazała mi wstępu z powodu krótkich spodenek. Drugim razem, ubrałem się w przejmującym upale w długie spodnie, i koszulę z długimi rękawami, i trafił mnie szlag, jak zobaczyłem turystów ubranych typowo plażowo, bez komplikacji zwiedzających synagogę. Tym razem wszedłem bez problemu w krótkich spodenkach i shircie, a u "cerbera nie zmieniło się jedynie upominanie turystów o ciszę w synagodze i bardziej powściągliwe zachowanie. Ów "cerber" nazywa się Yaheh Hallegua, jest jedyną córką siostry zarządcy synagogi, i była jedyną nadzieją na przedłużenie, czy może odroczenie wyroku śmierci rodu Białych Żydów, których historia na subkontynencie indyjskim, to barwny kobierzec historycznych faktów, przeplatanych folklorem i baśnią. Ale to już inna opowieść :)