Po odespaniu podróży, ruszamy na podbój SF. Z motelu w Oakland, czyli po drugiej stronie zatoki, która oddziela miejscowosć od SF, ruszamy do miasta. Decydujemy się zostawić auto pod motelem, i stawiamy na komunikację miejską. Zadecydowały o tym ceny parkingów w San Francisko, jak i koszt przejazdu mostem, plus korki w miescie. Do centrum docieramy po około 40 minutach jazdy, odpala google maps, które sciągnąłem żeby działały w trybie offline i ruszamy. Pierwszy celem jest Alcatraz, na zwiedzanie którego, bilety (około 70 dolarów za dwie osoby), polecam kupić z wyprzedzeniem przez internet. Przy bramkach stało sporo zawiedzionych turystów, którzy liczyli że uda im się dostać bilety od ręki. Z dworca autobusowego do tramwaju który kursuje wzdłuż nabrzeża, prowadzi mnie nawigacja w telefonie. Znajdujemy przystanek tramwajowy, z którego ruszymy do Piersu 33, skąd kursują stateczki na wyspę. Po około 25 minutowym rejsie, docieramy na wyspę, i zaczynamy nasze zwiedzanie. Więzienia opisywać nie będę, bo bym musiał się nieźle rozwinąć, my trafilismy na okres, gdzie spora częsć była remontowana. Po powrocie ruszamy od razu do miejsca, skąd odjeżdżają słynne wagoniki tramwajowe, kursujące po SF. Po odstaniu prawie godziny w kolejce, w końcu ruszamy w stronę China Town. Moje wyobrażenie o tym miejscu, bazowało na dosyć starym filmie, Wielka Draka w Chińskiej Dzielnicy, i w sumie było mylne. Oprócz paru straganów z tanimi orientalnymi pamiątkami, które były wymieszane z pamiątkami s SF, i paru chińskich klimatycznych knajp, nic w sumie nas nie zaskoczyło. Dzień mija na łażeniu po stromy ulicach San Francisco, wykończeni docieramy na dworzec autobusowy na który przyjechalismy. Po 45 minutowy oczekiwaniu na autobus do Oakland, kolejna niespodzianka, kupno biletów tylko za odliczoną kwotę. Zanim zdążylismy wymienić, autobus zdązył odjechać, i kolejna godzina oczekiwania, wcale nie w przyjemnej dzielnicy, pomimo że to scisłe centrum. Po powrocie do motelu obowiązkowo piwo Miller, i planowanie kolejnego dnia :)